Last way!
Tak już jest w życiu! Jedna polonistka zapali pochodnię, druga ….
Jolanta Borowska – Fulara – polonistka z ELWRO, żona mojego pierwszego szkolnego trenera szachowego, Pana Mieczysława.
Jak dobrze, że w niebie są większe mieszkania!
Była wyjątkowa, wspaniała, niepowtarzalna, wręcz nieśmiertelna. Dzięki niej i jej mężowi sam stałem się niepodrabialnym nauczycielem.
Na łamach mojej osobistej strony internetowej dziękuję Bogu, że postwił ją na mojej drodze. Jestem niezmiernie wdzięczny całej rodzinie, za to, że uczestniczyłem w ostatniej drodze.
Msza w kościele Św. ANNY na Oporowie. Pełny kościół jej przyjaciół.
Na cmentarzu, przybyło ich więcej, absolwentów – słynnych, wręcz legendarnych już Elektronicznych Zakładów Naukowych. Kiedyś to była szkoła sztandarowa polskiej elektroniki. Dziś jej sztandar był na jej pogrzebie. Była przecież nauczycielem, ba nawet wicedyrektorem. Współcześnie szkoła się przetransformowała i kształci młodzież w pięciu zawodach – ale informatycznych.
Czym jest szczęście?
Rozumieć poezję!
Mieć oczy do patrzenia i uszy do słuchania!
Jakie pasje mi przekazała: zamiłowanie do filmu, umiłowanie teatru dramatycznego i komedii, do literatury – nie da się żyć bez czytania! do muzyki, do poezji …no i oczywiście do sportu!